malowanko, gierki, depresja, ADHD, brzydkie figurki

Filmy

„From Black” – horror na najmniejszym palniku

Czas na kolejny horor. Tym razem to film „From Black”, polecany przez różne zestawienia jutuberskie, więc postanowiłem się nim zainteresować. Niestety, trudno tu mówić o jakimś dziele sztuki, chociaż początek jest całkiem niezły. „From Black” opowiada dość prostą z pozoru historię matki, której kilkuletni syn zaginął, ta wychodzi z nałogu narkotykowego, ale jednocześnie nie do końca potrafi odpuścić. I tu pojawia się pewien człowiek, który mówi jej

– There is a ritual.

– What… Like a seance?

– No. Like a ritual

Co zdecydowanie można wpisać na listę mocno krindżującego writingu (nawet mój writing nie jest aż tak ciężki ;)), w którym na pierwszym miejscu stoi jednak linia dialogowa z serialowego „Cowboy Bebop” o zjadaniu jąder gościa, który zalazł ci za skórę. Mhm. Tak.

Mamy więc faceta, który – pospołu z główną bohaterką – zasiadają w kręgu i zaczynają mamrotać inkantacje. To mamrotanie trwa dobre pół godziny filmu i paradoksalnie zrealizowane jest naprawdę nieźle. Czuć tu wzrastające napięcie, ta część filmu jest zresztą podzielona nawet eksplicytnie i wizualnie, na miniakty, zaś wszystkiemu wtóruje naprawdę potężna muzyka. Tak, jeśli – mimo wad, o których za chwilę – miałbym za coś bez mrugnięcia okiem pochwalić „From Black” to muzyka; ciężkie, atmosferyczne drony i pierdnięcia, jakby wymieszać typowego Hansa Zimmera i początek „Lśnienia” w wersji Kubricka, a to doprawić dark ambientem o jakimś takim satanicznym, black metalowym szlifie. Ścieżka dźwiękowa przywodzi na myśl klasykę horroru – jest głośno, z pierdolnięciem, z niepokojącymi dźwiękami w tle, skrzypieniem, zawodzeniem, rykami piekielnymi, słowem: coś wspaniałego i idealnie wpasowującego się w okultystyczne klimaty na ekranie.

Warto też wspomnieć o tym, że „From Black” to typowy „slow-burner”, coś na najmniejszym palniku, horror, który się czasem wręcz wlecze, ale za to daje nam wiele w zakresie wrażeń wizualnych spokojnymi kadrami, pompatyczną, rozległą muzyką i fenomenalnymi zdjęciami.

O ile jednak „From Black” zaczyna się potężnym pierdolnięciem, mimo pewnej eskalacji tego, co dzieje się na ekranie, finisz brzmi jak cichutka, zawodząca bździnka. Problem bowiem leży w tym, że dość szybko zaczynamy się orientować, jaki jest rdzeń fabularny, i że jest to stara historyjka, a główny plot twist można było zobaczyć m.in. co najmniej 20 lat temu w pewnym bardzo znanym horrorze. Nic więcej nie powiem, ale łatwo się tu zorientować, a gdy już to zrobimy – z jednej strony napięcie siada, bo film w warstwie uderzeń narracyjnych i twistów w ogóle nas nie zaskoczy, ale… z drugiej strony nie wiemy w zasadzie jak może się skończyć. I to daje jakieś nadzieje, niestety rozwiane przez nieco przekombinowane, przekomplikowane i finalnie: otwarte zakończenie. Cóż, mogło być znacznie lepiej.

Nie pomagają też aktorzy, m.in. Anna Camp, którzy, włącznie z główną bohaterką, grają dość, ekhm, ten dowcip się nie może zmarnować, campowo. Same postacie też nie wychodzą poza skalę, albo jeśli już: to w stronę groteski. Były chłopak, ćpun, jest tu tak antypatyczny i odrażający, że modlimy się, żeby go ten demon czy co to toto jest, wpierdolił na śniadanie. Facet, który pomaga głównej bohaterce jest miły i rozumiejący, a wiadomo jak to jest z tymi „nice guys”. I tak dalej. Ta szablonowość kreślona jest zbyt grubymi kreskami i przez to za szybko zaczynamy wyłapywać pewne rzeczy.

Nie można za to odmówić „From Black” wizualnej maestrii – zarówno jeśli chodzi o początkowe, szerokie plany, jak i te bardziej kameralne sceny. Wszystko jest tu bardzo ładnie zgrane, zmontowane, zaplanowane i wyszlifowane. Ten kamień ociosano bardzo fajnie i nawet jeśli powolne tempo filmu troszkę nas wycisza, to obrazy zawsze będą powodować mrówki zasuwające po kręgosłupie.

Koniec końców warto – co paradoksalne – zobaczyć ten film choćby dla muzyki. W drugiej kolejności dla projektów „tego czegoś”, a dopiero potem można pomyśleć o postaciach, fabule czy jakichś tam twistach. Warto, ale nie za wszelką cenę.

Socjalki:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.